Allora, czas zacząć :)
Na początek więc wielka choć taka mała miłość Włochów czyli
espresso. Dowodów na tę miłość nie trzeba specjalnie szukać ani nikogo pytać
czy lubi kawę. Wystarczy popatrzeć na ilość barów w najbliższym otoczeniu, gdziekolwiek na półwyspie apenińskim
byśmy się nie znaleźli. Oczywiście bary te są pełne amatorów czarnego naparu od
samego rana aż po wieczór.
Zabawnym dowodem tego umiłowania kawy jest nasz sąsiad, który
codziennie rano w drodze do pracy, 30 metrów po wyjeździe z osiedlowego garażu
parkuje przed pobliskim barem i tak właśnie zaczyna dzień :) To musi być miłość. Oczywiście rzecz
ma miejsce około godziny 8 rano a w barze jest już gwarno i pachnie tak, że
nawet ktoś kto kawy nie lubi pić, urzeczony będzie zapachem świeżo mielonej i
parzonej espresso.
Ale miało być o kawie a nie sąsiadach sączących o świcie
napój zamiast pędzić na złamanie karku do pracy jak ma to miejsce w Polsce
(żebyśmy coś mieli chodziaż z tego pośpiechu poza chorobami). Kawa i zwyczaj
jej picia jest tutaj silnie zakorzeniony. Oczywiście tu nie tylko o picie
chodzi, bo przecież i w Polsce kawę się piło, nawet kiedy trudno było o nią w
sklepie ale o tradycję przygotowywania naparu i wręcz celebrowanie tych
czynności.
Skupmy się na
espresso czyli chyba najbardziej znanym sposobie podania kawy. Czym w zasadzie
jest to espresso? Wbrew pozorom nie chodzi tutaj o mikroskopijną dawkę zwykłej
zalewajki. Mała ilość to tylko jeden z atrybutów małej czarnej tego typu.
Prawdziwe espresso opisane jest przez normy (tak, przepisy określają z czego i
jak ma być przygotowany napój). A konkretnie? a konkretnie napar otrzymuje się
poprzez przepuszczenie gorącej wody pod wysokim ciśnieniem przez ubitą w filtrze
porcję kawy o wadze 7 gram w maszynie zwanej ekspersem. Oczywiście mówiąc o
porcji kawy mamy na myśli kawę odpowiednio zmieloną, drobno zmieloną. Uff,
brzmi strasznie technicznie. A wszystko to wynika z troski Włochów aby żaden
amerykanin nie nazywał swojego wiadra popłuczyn tak samo.
Czy wiesz że...
- espresso narodziło się w Turynie w 1884 roku. Z tego
miasta lub jego okolic pochodzi z resztą większość znanych w świecie produktów
jak pyszna Nutella, słodycze Ferrero, Lavazza czy wermuty Martini...
- Włosi, pomimo iż to właśnie ich kawa jest najbardziej
znana na świecie wcale nie sa największymi konsumentami "czarnego
złota". Na rodzinę przypada tu rocznie "tylko" 37 kilogramów
kawy... Czołówka spożycia to USA, Brazylia, Niemcy czy Japonia.
- filiżanki w barze nie bez powodu leżą na półeczce u góry
ekspresu. chodzi o ich temperaturę. Ta odrobina kawy jaką jest espresso
ostygłaby bowiem natychmiast po wlaniu do zimnej filiżanki...
- szklanka wody podawana często w barach służy przepłukaniu
ust aby móc w pełni docenić smak naparu
Trochę fizyki w espresso czyli...
1.
ilość kawy to 7 gram na porcję napoju
2. czas
zaparzania nie dłużej niż 25 sekund
3.
temperatura wody na wyjściu z maszyny musi osiągać 90 stopni
4.
ciśnienie wody to około 9 bar
Bardziej ogólnikowa jest tzw zasada 4M, która dobrze oddaje
ducha espresso i pokazuje jakim defacto rutuałem jest już samo parzenie kawy.
Miscela
czyli mieszanka kawy
Macinadosatore
mielenie czyli dobry młynek
Macchina
espresso czyli maszyna
Mano
del barista czyli dobra ręka specjalisty od parzenia kawy
No dobra, a co z kafetierkami (Moka)? To proste urządzonko
do parzenia kawy w najbardziej znanej formie powstało w 1933 roku dzięki
Alfonso Bialetti (tak, to ten sam znany w Polsce również z patelni czy innych
akcesoriów nie tylko do kawy). Sam kształ kafetierki Bialetti stał się na tyle
kultowy, że trafiła ona nie tylko do włoskich muzeów ale również na ekspozycje
w Nowym Jorku. Oczywiście jeśli idzie o samą ideę parzenia kawy ciśnieniowo to
Moka Bialetti nie była tutaj wynalazkiem rewolucyjnym, była jednak prostsza w
obsłudze od swoich poprzedniczek. Za przykład niech posłuży tutaj caffetiera
napoletana wymagająca więcej zabiegów i ostrożności aby przygotować napój.
Wracając jednak do samej kawy, to ta przygotowana w kafetierze nie jest prawdziwym espresso, nawet jeśli pita w mikroskopijnych ilościach z naparstka (bo przecież nie filiżanki w naszym polskim rozumieniu :) ). Oprócz niespełnienia warunków "technicznych" kawa z moki ma istotny brak w stosunku do espresso czyli nie ma pianki zwanej crema. Co nie oznacza, że kawa z moki musi być taka "zwyczajna". Jak nakazuje neapolitański zwyczaj, ozdabiamy kawę pianą z utartego cukru. Jak to zrobić? podczas zaparzania kawy uważnie wyczekujemy momentu kiedy pierwsza strużka napoju zacznie się przelewać do górnego zbiorniczka. Szybko odlewamy niewielką ilość do filiżaneczki a resztę odstawiamy z powrotem na kuchnię. Do tego co w filiżance, dodajemy cukier w ilości mniej więcej 1 łyżeczki na każdą porcję napoju. I ucieramy aż całość nabierze w miarę gładkiej konsystencji i kremowy kolor. oczywiście lepiej na początku wlać mniej kawy i ewentualnie później dolać kilka kropel w razie potrzeby. Wlanie zbyt dużej ilości na początku powoduje, że aby otrzymać "krem" trzeba dosypywać znaczne ilości cukru którego nie uda się wykorzystać później. Po drugie, ta pierwsza strużka kawy która jest bardzo gęsta, to kwintesencja naparu więc im więcej użyjemy jej do cukru tym mniej będzie jej w samym naparze. Odrobina ćwiczeń pozwala szybko opanować tę neapolitańską sztuczkę. Następnie w każdej filiżance umieszczamy po łyżeczce cukrowego kremu i zalewamy gorącą kawą z kafetierki. Rozpuszczający się krem utworzy piękna piankę na powierzchni, którą warto jednak zamieszać aby słodycz cukru lepiej rozeszła się po napoju. Oczywiście pianka zostanie na powierzchni.
Czy wiesz że...
- kawy nasypanej do moki nie ubijamy, filtr ma być wypełnony
"z górką"
- mycie kafatiery to zabieg prosty ale należy używać tylko
czystej wody. żadnych detergentów!!!!dlaczego? mają negatywny wpływ na smak
kawy. Nowo zakupiona kafetiera "dojrzewa" i dopiero po jakimś czasie
użytkowania oddaje właściwy aromat kawy. Użycie detergentu niszczy ten efekt.
- często na dnie mokrej kafetiery pozostawionej do
wyschnięcia rośnie pleśń. Nie jest ona niczym niezwykłym i nie ma sensu z nią
walczyć. Oczywiście przed parzeniem kawy płuczemy dolny zbiornik i tyle. jeśli
komuś sama świadomość jej obecności przeszkadza to dobrym sposobem jest
rozgrzać po umyciu dolny zbiornik na kuchence tak aby resztki wody odparowały.
Pleśń się nie pojawi.
Czy to wszystko? nieeeeeeeee. Z resztą żeby opisać wszystko
należałoby raczej napisać książkę niż krótki materiał na bloga. Przecież
wszyscy znamy pyszne cappuccino czy latte macchiato chociażby. Sztuka
przygotowania mleka to zupełnie osobny rozdział tej historii. Kluczem do
właściwego przygotowania mleka jest temperatura i odpowiedni sprzęt
spieniający. Z praktyki powiem tylko, że najłatwiej i najtaniej przygotować
mleko za pomocą prostego urządzonka powszechnie dostępnego, na bateryjki ze
śmieszną sprężynką na końcu. Dostępne za pół darmo w znanym szwedzkim markecie
wnętrzarskim... Wszystkie spieniacze parowe mogą się schować. Te w ekspresach
barowych dają radę, te będące elementem domowych ekspresów do kawy można sobie
odpuścić ewentualnie używać do podgrzania mleka.
było trochę techniki, nieco historii a gdzie w tym wszystkim
przeciętny Włoch i jego codzienność?
No dobrze, kawka z rana i co dalej? Przed czy po śniadaniu?
odpowiedź jest prosta. Do śniadania.
Nie ma nic pyszniejszego i pożywniejszego na śniadanie (z
włoskiego punktu widzenia) niż espresso i słodki, jeszcze ciepły rogalik
(brioche), z którego czekolada (tutejsza nutella żeby nie było wątpliwości) aż
wycieka. Czyli już wiemy dlaczego siąsiad tak się poświęca z rana :) A co
potem? a potem to już czeka się na okazję, żeby oderwać się od pracy i pójść z
kolegami na kawkę...średnio 3-4 razy w ciągu dnia. Po takiej ilości kawy
przeciętny Polak ma dość jeśli w ogóle dotrwa do południa. Na północy to
popijanie odbywa się przy dostępnych na każdym kroku automatach. Wbrew pozorom
parzą całkiem dobrą kawę mieloną na miejscu tzw wewnątrz a nie z gotowej
mieszanki. No i crema musi być
obowiązkowo. Co innego spotkać można na południu. Często zdarzało się,
że u męża w biurze w trakcie pracy, sekretarka przygotowywała kawę dla
wszystkich w ogromnej kafetierze postawionej na zwykłej grzałce gdzieś na środku
biura. Wyobraźcie sobie pracę w takim biurze gdzie zaczyna roznosić się przepiękny
aromat parzonej kawy z kafetierki już bucha para i towarzyszy temu cudowne
bulgotanie zwiastujące rychłe nadejście przerwy na małą czarną...
Kawa jest również ważnym elementem innej włoskiej miłości
czyli wieczornych imprezek ze znajomymi. Taka wyżerka i popijawa (nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu) przeplatana burzliwymi dyskusjami kończy się zazwyczaj koło północy wspólnym
espresso. Potem już tylko złapać oddech i można wsiadać za kierownicę. A że
nawet usta jeszcze czerwone od wina to nic.
Kawa łagodzi obyczaje?
Jak widać, kawa to nie tylko napar, filiżanka, ekspres czy
bar. Do kawy jest jeszcze ważne towarzystwo. O ile dość oczywiste jest picie
kawy z kolegami w pracy (włącznie z przełożonymi bo tutaj łatwo zaciera się
granica podwładny-przełożony) czy ze znajomymi/rodziną na wieczornych
spotkaniach to inaczej sprawa wygląda jeśli komuś uda się zapuścić nieco
bardziej na południe półwyspu.
Kiedyś w poszukiwaniu greckich ruin na południe od Neapolu
musieliśmy zapytać o drogę w małej miejscowości. Oczywiście najlepszym miejscem
aby to zrobić był bar. A co w barze? cieplutko, wszechogarniający zapach kawy,
miła pani za barem i kilku wesołych staruszków pociągających grappę między
łykami kawy. Wchodzimy, ładnie się witamy adekwatnym do pory
"buonasera" i w tym momencie kiedy
zacznamy mówić, że nie do końca wiemy gdzie jechać jeden z tubylców z
rozbrajającą, południową szczerością i serdecznością pyta: vuoi un
caffe?... I nie ważne, że jesteś
obcokrajowcem, że trudno cię zrozumieć jeśli mówisz włoskim
"podręcznikowym" i zawracasz głowę pytaniami o drogę. Ech gdyby tak w
Polsce ludzie potrafili mieć chociaż odrobinę tej serdeczności i
bezinteresowności wobec siebie...Ot tak zaproponować komuś obcemu kawę,
poświęcić kilka minut na wytłumaczenie drogi, naszkicowanie mapki i pomachanie
na dowidzenia.
Włąsnie nie wpadłam na to aby Cie prosić o pisanie także o codziennym życiu we Włoszech. Moja Mama pracowała ponad 10 lat w Italii, z czego 5 w sam ym Rzymie i także mnie zaszczepiła miłość do tego kraju. Kawa z kefetierki jest dla mnie przepyszna. Rano zawsze sobie robie taką w starej kafetierce juz z odłamanym uszkiem. W domu przeczytam z wielką radościa co napisałęs o kawie. A Taka pianke własnie robiła mi kiedys Mamy Siostra która tez pracowała w Italii. Dziękuje Ci bardzo za ten wpis i jestem pewna że będa następne. Pozdrawiam Cię baaardzo serdecznie. Dorota
OdpowiedzUsuńUwielbiam kawę z mojej kafetierki przywiezionej z Włoch, wolę z niej niż z ekspresu:)
OdpowiedzUsuńNo i popatrz, teraz wiem, jak tej pleśni się pozbyć:) Pozdrawiam
Ewa z Pyrowego Zakątka
Dobra kawa to podstawa dnia! ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do zabawy: http://miabstraccion.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html
Pozdrawiam :)
Z przyjemnością przeczytałam ciekawy wpis dla kawoszy.
OdpowiedzUsuńBędę tu regularnie zaglądać, pozdrawiam.
Cudnie u Ciebie i z wielką przyjemnością będę tu często gościć:)
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam:)
Wpadłam na kawkę :) Świetny tekst, nauczyłam się znowu czegoś nowego. Mój Olek robi mi teraz espresso :) - takiego narobiłaś mi smaka :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOla
Cieszę się, że podoba się Wam wpis o kawie i że mogłam być pomocna w sprawie pleśni.
OdpowiedzUsuńMocno zachęcam też do prób z ucieranym cukrem, kawka jest wtedy po prostu pyszna.
Ciekawe :)
OdpowiedzUsuńKupiłam mokę - marzyłam że już nieługo będzie osmolona i będę pić pyszną kawę, ale nic z tego :( Nie umiem z niej korzystać. Kawa jest sikowata i nijaka :(
Pozostaję wierną fanką mojej latte :)
Wprawa czyni mistrza:)
UsuńMusisz nasypeć pełne sitko kawy tylko wtedy będzie dobra.
Bardzo ciekawy post i przeczytałam go z wielką przyjemnością /choć znam te obyczaje doskonale/.Nie wiedziałam tylko o tym ,że można zrobić taką fajną piankę w kawie z moki/ na północy tego nie praktykują, a może nie zwróciłam uwagi?/
OdpowiedzUsuń