Obserwatorzy

czwartek, 28 listopada 2013

Świąteczne czerwienie

Jako że do Świąt coraz bliżej a robótek nieskończonych ciągle całe mnóstwo więc dzisiaj na szybko post zbiorczy prezentujący moje świąteczne czerwoności.
A są wśród nich diamentowe poduchy czy dywanik, które doczekały się wreszcie zakończenia prac. Jest też ukończony już jakiś czas temu mały obrazek, który nie miał do tej pory okazji do prezentacji. Tym razem mu się udało i  wpasował się w sesję wyjątkowo dobrze. Wszystko to okraszone promieniami włoskiego słońca, które w ostatnich dniach jest wyjątkowo szczodre.











Kufer pełen skarbów:)


 


 
Dywanik miał być cały czerwony ale już w trakcie prac okazało się, że czerwonego zpagetti nie wystarczy... Chwila zastanowienia, trochę prucia, szarego zpagetti i tak powstał pasiak. Oba motki miały być jednakowe ale czerwona nić okazała się nieco grubsza. Po tym co z motków pozostało widać różnicę...

 

Człowiek nie samą pracą jednak żyje i nie zawsze coś wyszyje...Pamiętacie piękną dynię, która prężyła się do zdjęć w poprzednich postach? Stała się ona patronką mojego prywatnego festiwalu dyni. Kuchnię opanowały dyniowe przysmaki, a były to zupa dyniowa, zapiekanka z dynią a także dyniowa tarta .
Wszystko było bardzo pyszne!



Przepis na tartę pochodzi z bloga Pomarańcza i Imbir


Korzenna tarta dyniowa


ciasto:
280 g mąki
szczypta soli
125 g drobnego cukru
115 g zimnego masła startego na tarce, na grubych oczkach
1 jajo
1 żółtko
2-3 łyżeczki wody

masa dyniowa:
700 g miąższu dyni
180 g trzcinowego, jasnego cukru
2 jaja
150 ml 30% śmietany
1 łyżeczka mielonego imbiru
1 łyżeczka świeżo mielonego cynamonu
starty kawałek gałki muszkatołowej
skórka starta z cytryny
troszkę kandyzowanych, pomarańczowych skórek

Miąższ dyni kroję na kawałki i piekę w 190 stopniach przez pół godziny. Studzę i miksuję.

Składniki na ciasto zagniatam, wałkuję i układam w 28 cm formie do tarty wysmarowanej masłem. Wkładam na 40 minut do lodówki.

Ciasto piekę w 180 stopniach przez ok. 10-15 minut, dotąd aż będzie suche. Sprawdzam dłonią.

Miksuję cukier, jaja, korzenie, skórki cytryny, skórki pomarańczy, śmietanę i masę dyniową. Zmiksowaną masę nakładam na podpieczone ciasto, wyrównuję i piekę w 160 stopniach przez ok. 40 -60 minut, dotąd aż masa dyniowa, gdy przetnie się ją nożem nie będzie się do niego przylepiała (kiedyś tak sprawdzałam,
teraz robię to na oko). 

Tym smacznym przepisem żegnam się z wami i uciekam do szydełkowania prezentów świątecznych.
Pozdrawiam.
Aga

niedziela, 24 listopada 2013

Ciasteczkowo

Witajcie!

Dzisiaj mam dla was trochę magicznych zapachów i smaków a to wszystko za sprawą książeczki Magdy
z bloga Zapach Wspomnień. Magda wydała piękny przepiśnik z tradycyjnymi śląskimi przepisami na ciasteczka. Recepty są bardzo proste a co najważniejsze skomponowane z dobrze znanych nam produktów, dostępnych w każdym sklepie. Dziś często gonimy za nowościami zapominając o starych, tradycyjnych
i sprawdzonych przepisach. Warto podtrzymywać nasze tradycje. Magdzie wspaniale się to udaje i dzięki niej możemy z łatwością sięgnąć po wspaniełe przepisy na ciastecza i zarazić się pasją pieczenia. Ja dotąd piekłam tylko ciasta z  jedynym wyjątkiem na świąteczne pierniczki ale kiedy poznałam bloga Magdy postanowiłam poeksperymentować z ciasteczkami i powiem wam, że mnie wciągneło. Uwielbiam zagniatać ciasto, czuć intensywny zapach kakao czy cynamonu.... wykrawać kształty. A na koniec niczym Ciasteczkowy Potwór lubię spałaszować te pyszności. Nadmiar można przechować w słojach albo szczelnych puszkach, tak na czarną godzinę:)

Madziu bardzo dziękuję za wspaniałą książeczkę,  piękne zdjęcia, za zapach cynamonu unoszący się
w moim domu...

Poniżej kilka migawek z moich pierwszych wypieków zainspirowanych  magiczną książeczką.








W książeczce znalazł się również nasz stary, rodzinny przepis na mazurki. Mazurki są wypiekane przez moją teściową aczkolwiek sam przepis jest przekazywany z pokolenia na pokolenie a tradycja ich wypieku jest kultywowana. To żywy przepis.


 




Jeśli jeszcze nie macie tego magicznego przepiśnika to zapraszam Was do sklepu Magdy, o tutaj.

Życzę Wam przyjemnego eksperymentowania i samych udanych wypieków.
Aga

czwartek, 21 listopada 2013

Coś o serze, dyni i zdolnej GospoDyni


Słoneczne, sobotnie poranki sprzyjają rowerowym wędrówkom. Szkoda jednak jeździć i wozić tak po prostu powietrze, zamiast pustych przebiegów można przecież skoczyć do pobliskiego mlekomatu. Tutaj
w mlekomacie można kupić nie tylko świeże mleko ale również ser, masło czy jogurty od pobliskiego producenta. Jak więc widać wcale nie trzeba mieć krowy żeby pić w pełni wartościowe mleko :) Super wynalazek a i cena wyjątkowo atrakcyjna nawet w porównaniu do marketowego UHT...

Pewnej soboty wyprawa po mleko miała jednak wyjątkowy charakter. Tym razem jej celem było dostarczenie mleka na ser. Dokładnie tak, zgodnie z planem miał powstać ser. Po wykonaniu telefonu do babci i po krótkiej konsultacji przystąpiliśmy do działania. Zakupione najwyższej jakości mleko przelałam do garnka i odstawiłam w ciepłe miejsce żeby się zsiadło. Kiedy już się zsiadło  lekko je podgrzałam
i odcedziłam przez ściereczkę. To co zostało w ściereczce odcisnęłam i przyłożyłam ciężkim garnkiem do całkowitego odciśnięcia serwatki. Po jakiejś godzince serek był już gotowy. Jakie to proste. Świeży i jakże prawdziwy polski serek chociaż na włoskim mleku. Choć Italia to kraina wielu pysznych serów to czasem przyjdzie chęć na rdzennie "polski smak", którego niczym nie da się go zastąpić. Po prostu człowiek musi coś wykombinować więc tak oto powstał nasz pierwszy ser:) Przywołało to moje wspomnienia kiedy babcia robiła sery. To były czasy.... świeży serek był zawsze a dziś to taki rarytas.




Oczywiście serek po odsączeniu należy posolić. Nasz wyszedł malutki, robiliśmy z 2 litrów mleka. Na większy spokojnie mogłoby być 5l.

Taki serek nie lubi jednak samotności dlatego chętnie pojawia się w towarzystwie chleba. Oczywiście chleba domowej roboty bo przecież z byle kim nie będzie się prowadzał :).  A jeśli do tego dodamy  pyszny akacjowy miód i dopiero co odkryty pyłek kwiatowy to mamy kanapkę na 102.





Dla niewtajemniczonych w temat pyłku, poniżej kilka słów co to takiego. 

Własności biologiczne pyłku wynikają z jego składu chemicznego. Zobacz tutaj!
"Pyłek jest bez wątpienia najwartościowszym odżywczym produktem roślinnym. Wszak to męskie komórki płciowe roślin decydujące o ich budowie i rozwoju. W nich koncentrują się wszelkie składniki, podstawa budowy organizmu przyszłej rośliny". -Cz. Bańskowoski ("Farmacja Polska")
Badania przeprowadzone nad pyłkiem pszczelim, szczególnie z ostatnich lat potwierdzają korzystny wpływ pyłku na zdrowie człowieka.
Badania potwierdziły następujące właściwości pyłku:
Odżywcze. Pyłek stanowi bardzo cenną odżywkę uzupełniającą dzienne racje żywnościowe w aminokwasy, biopierwiastki, witaminy.
wzmacnia apetyt, skutek widoczny już po kilku dniach przyjmowania,
reguluje przemianę materii, doprowadza do normalizacji, spadku wagi osób otyłych,
wzmacnia organizm, szczególnie zalecany osobom ciężko pracującym w szkodliwych warunkach, dzieciom, osobom starszym, osłabionym, regeneruje,
działa antyanemicznie (zwiększa liczbę czerwonych ciałek krwi), zwiększa poziom żelaza w surowicy krwi.
Odtruwające (detoksykacyjne). Pyłek eliminuje lub zmniejsza szkodliwe oddziaływanie szeregu czynników chemicznych na organizm człowieka.
pyłek osłania tkankę wątrobową przed zatruciem substancjami toksycznymi, a w przypadku zatrucia ułatwia wydalanie toksyn,
ułatwia odnawianie tkanki wątrobowej uszkodzonej innymi przewlekłymi chorobami, przyjmowaniem dużej ilości leków,
wspomaga leczenie choroby alkoholowej, uzupełnia niedobory bioelementów (będące wynikiem choroby),
pyłek podnosi odporność organizmu na zakażenia, zwiększa ilość limfocytów, zwiększa ilość przeciwciał, przyspiesza leczenie zakażeń.
Antydepresyjne, uspokajające. Pyłek pszczeli poprawia psychiczne samopoczucie człowieka.
zmniejsza nerwowość, rozdrażnienie, wzmacnia system nerwowy osłabiony na skutek stresu lub przepracowania,
wspomaga leczenie depresji, umożliwia obniżenie dawek preparatów antydepresyjnych,
wspomaga także leczenie nerwic wegetatywnych,
zwiększa ukrwienie tkanki nerwowej, podwyższa sprawność psychiczną, zwiększa koncentrację układu nerwowego,
Antyalergiczne. Pyłek pszczeli wspólnie z miodem może służyć do leczenia chorób alergicznych.
stosowanie pyłku wspólnie z miodem skutecznie leczy katar sienny, astmę lub znacznie łagodzi ich objawy.
Przeciwmiażdżycowe. Pyłek ma wyraźne działanie przeciwmiażdżycowe.
pyłek obniża poziom lipidów (trójglicerydów i cholesterolu), hamuje agregacje (zlepianie) płytek krwi, wspomaga więc ograniczanie miażdżycy,
wspomaga leczenie stanów pozawałowych,
wspomaga leczenie nadciśnienia, zaburzeń krążenia obwodowego.
Antybiotyczne. Wyciągi z pyłku kwiatowego mają silne działanie przeciwdrobnoustrojowe, działają na bakterie, na grzyby.
jest skuteczny w leczeniu stanów zapalnych jamy ustnej, szczególnie gdy jest użyty razem z propolisem,
w przewodzie pokarmowym pyłek niszczy lub wstrzymuje działalność bakterii chorobotwórczych.
Regulujące trawienie. Pyłek jest stosowany przy rozstroju żołądka.
wspomaga leczenie silnych zaparć.
przynosi poprawę w niektórych biegunkach,
wspomaga leczenie choroby wrzodowej żołądka i dwunastnicy, zmniejsza krwawienia.
Lecznicze schorzeń prostaty. Wyciągi z pyłku wykazują lecznicze działanie w schorzeniach gruczołu krokowego.
w początkowym stadium choroby hamuje ją, zmniejsza możliwość nawrotów,
w przewlekłym zapaleniu wspomaga leczenie prostaty antybiotykami i fizykoterapią.
Wspomagające leczenie cukrzycy. Wyciągi z pyłku kwiatowego zwiększają wydzielanie insuliny. Pyłek spożywany przez chorych na cukrzycę skutecznie pomaga obniżyć poziom cukru we krwi.
Poprawiające wzrok. Pyłek poprawia ostrość widzenia, jest to skutek dużej zawartości ryboflawiny (wit. B2) i innych bioelementów w pyłku.
Przeciwzapalne. Pyłek wspomaga leczenie wewnętrznych stanów zapalnych organizmu.
Kosmetyczne. Odżywiające, wzbogacające i odmładzające skórę.



 Wszystkim zainteresowanym robótkami ręcznymi a niekoniecznie kulinariami na osłodę załączam fotki mojej małej, zbłąkanej dyni. Zbłąkanej bo to raczej jesienne klimaty a tutaj pogoda fatalna i zgodnie z prognozami pogody w każdej chwili może zacząć padać deszcz ze śniegiem...





A co aktualnie na warsztacie?  w użyciu  największe szydełko jakie mam (12) oraz zpagetti (dobrze napisałam bo to nie o makaron przecież chodzi :) ).
Muszę przyznać, że to dość ciężka praca,  palce okropnie bolą a "nitka" jest kapryśna i raz jest grubsza a raz cieńsza. Niewątpliwą zaletą jest natomiast to, że bardzo szybko widać efekty:)





Na koniec jeszcze małe przypomnienie o moim Candy!

Zapraszam do zabawy i pozdrawiam z mrocznej, deszczowej krainy jaką już od kilku dni jest Piemont.



niedziela, 10 listopada 2013

Kącik robótkomaniaczki :)

No i przyszła pora na kolejną porcję fotek z górami w tle. Tak jak obiecałam, zdjęcia w pełnym słońcu.
Skoro góry w tle,  to co na pierwszym planie? Na pierwszy plan trafił mój kącik robótkowy. Wspaniale było podziergać w tej atmosferze choć oczy wędrowały gdzieś daleko... Tych widoków ciągle mi mało.
Z robótkowych sprawek to przedstawiam dzisiaj koszyczek i podusię oraz coś co się aktualnie dzierga w wolnych chwilach.


Przy okazji kącika warto wspomnieć, że Włosi mają bzika na punkcie stref piknikowych (area Pic-Nic, mój mąż nawet się śmieje, że to taki pic na nic), które znaleźć można wszędzie a w szczególności tam gdzie da się dojechać samochodem no i jest piękny widok. 

Tak jak obiecałam przy  okazji zielonego koszyczka - jest już kolejny :)




 











Pięknie dziękuję za Wasze komentarze!
Pozdrawiam i życzę słonecznej niedzieli.
Aga


piątek, 8 listopada 2013

Sal odsłona II


Wieczorową porą sącząc gorące kakao, ogrzana blaskiem świecy stawiam kolejne czerwone krzyżyki:)




Miłego wieczoru.
Aga



czwartek, 7 listopada 2013

Entliczek-pentliczek

Jabłka plus cynamon - no tak i wszyscy już czują pachnącą szarlotkę... Hehe nie tym razem. Dzisiaj główni aktorzy szarlotki zagrają inne role. Przepis jakim chcę się dziś pochwalić inspirowany jest pysznym deserem jaki miałam okazję spróbować podczas jednego z okolicznych świąt dedykowanego właśnie jabłkom. To właśnie tam wypatrzyłam jabłka zawijane w cieście francuskim i wypełnione dżemem morelowym oraz wyraźnie wyczuwalnym likierem amaretto. Oczywiście wszystko suto okraszone cynamonem...
W zasadzie deser jest banalnie prosty jeśli idzie o składniki ale jego urok tkwi w szczegółach technicznych. Nieodzownym bowiem elementem jego przygotowania jest maszynka do obierania jabłek. Oprócz obierania drąży ona również ogryzek i robi coś jeszcze...



Lista składników:
- jabłka, ilość zależnie od potrzeb. Najlepiej żeby były to jabłka średniej twardości.
- likier Amaretto
- ciasto francuskie (pasta sfogliata, jedno opakowanie 230g powinno starczyć na 4 jabłka)
- dżem morelowy
- cynamon







Wykonanie
Na początku dobrze jest ciasto francuskie wyciągnąć z lodówki i rozwinąć żeby się ogrzało w temperaturze pokojowej. Można to zrobić dużo wcześniej zanim na dobre zaczniemy przygotowanie deseru.
Zaczynamy od przygotowania jabłek tak jak to pokazuje załączony filmik. Twardość jabłek ma tutaj znaczenie bo te zbyt miękkie będą się rozpadać w rękach podczas krojenia a zbyt twarde są zaś nieprzyjemne podczas jedzenia.
Ciasto kroimy w pasy tak aby na każde jabłko przypadły po dwa. Kładziemy je na krzyż, podsypujemy trochę cynamonem i kładziemy na środku jabłko. Następnie całe jabłko obsypujemy cynamonem. Do wnętrza jabłka łyżeczką wkładamy dżem wymieszany z likierem. Proporcje dżemu i likieru są zawsze na oko, nie ma co przesadzać. Potem zawijamy jabłko paskami ciasta, może być lekko na okrętkę. Tutaj trzeba nieco ostrożności ponieważ nie można zbyt naciągać ani ściskać ciasta, szczególnie próbując połączyć paski "zamykając jabłko". Ciasto słabo rośnie w tych miejscach. Z drugiej strony, końcówki ciasta zostawione luzem lubią podczas pieczenia wykręcać się w przeróżne strony. Na koniec, przed włożeniem do pieca, smarujemy jabłka białkiem bądź całym jajkiem. Wkładamy jabłka do pieca nagrzanego do 180-200 stopni i pieczemy ok 20 minut tak aż ciasto porządnie się zarumieni.
Przed podaniem przekrajmy jabłka wpół aby dżem pięknie się rozlał.



SMACZNEGO!!!

Na koniec krótki wierszyk, ot tak celem wytłumaczenia się z tytułu posta :)

~ Entliczek-pentliczek ~


Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek,
A na tym stoliczku pleciony koszyczek,

W koszyczku jabłuszko, w jabłuszku robaczek,
A na tym robaczku zielony kubraczek.

Powiada robaczek: I dziadek, i babka,
I ojciec, i matka jadali wciąż jabłka,

A ja już nie mogę! Już dosyć! Już basta!
Mam chęć na befsztyczek! I poszedł do miasta.


Szedł tydzień, a jednak nie zmienił zamiaru,
Gdy znalazł się w mieście, poleciał do baru.

Są w barach - wiadomo - zwyczaje utarte:
Podchodzi doń kelner, podaje mu kartę,

A w karcie - okropność! - przyznacie to sami:
Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami,

Duszone są jabłka, pieczone są jabłka
I z jabłek szarlotka, i kompot, i babka!

No, widzisz, robaczku! I gdzie twój befsztyczek?
Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek.



Jan Brzechwa