Witajcie po długiej, wakacyjnej przerwie. Jak się okazuje,
powrót do rzeczywistości nie zawsze jest łatwy i natychmiastowy, stąd też dłuższy
blogowy sezon ogórkowy. Tymczasem jesień już u drzwi...
Zanim jednak na dobre zaczniemy kolejny sezon na blogu, chciałam
pokazać małe conieco jeszcze w letnim klimacie. Lato a w szczególności sierpień
to czas wakacyjnych wyjazdów, często podróży marzeń. Jedym z najczęściej
odwiedzanych miejsc przez turystów z całego świata jest Wenecja. Chyba nie ma
na świecie osoby, która nigdy o tym mieście nie słyszała czy nie widziała
jakiegokolwiek zdjęcia z tym miastem w tle. Na hasło Wenecja każdemu przed
oczami natychmiast w wyobraźni ukazują się obrazy gondoli, gondolierów i
kanałów oplatających przepiękne budynki niczym sieć. Któż choć raz niechciałby
tam pojechać i na własne oczy zobaczyć tych cudów? Kto nie marzył chociaż przez
chwilę o spacerze po Placu św. Marka?
O samym mieście możnaby dużo pisać ale przecież to nie jest blog stricte podróżniczy :) Dlatego szczegółowe opisy miejsc i atrakcji pozostawiam przewodnikom turystycznym a pokażę wam za to Wenecję widzianą oczami obiektywu.
Ale poznanie Wenecji to nie tylko wizyta na Placu św.Marka,
to nie tylko Most Rialto. Warto czasem zbłądzić, celowo tudzież przypadkiem i
znaleźć się nieco z boku tego całego zgiełku, gdzieś w jakimś wąskim deptaku
przy cuchnącym ściekami kanale żeby zobaczyć Wenecję nie z folderu a tą
prawdziwą, zdecydowanie ciekawszą. Tam gdzie w oknie suszą się czyjeś gacie,
tam gdzie niedbale leżą rzucone sprzęty codziennego użytku. Im dalej od zgiełku
głównych arterii tym ciekawiej.
Do tej beczki miodu należałoby jednak wrzucić łyżkę dziegciu.
Oprócz niewątpliwych uroków jakimi na każym kroku obsypuje
nas Wenecja największą chyba bolączką miasta są nikt inny jak turyści. A w
zasadzie trudna do opisania słowami ilość turystów przeciskających się wąskimi
deptakami pomiędzy kluczowymi atrakcjami Wenecji. Chyba najgorszą rzeczą jaką
można zrobić to wędrówka wyznaczonym przez przewodniki i drogowskazy szlakiem.
Jeśli do tej rzeszy przybyszów z całego świata dołączymy kramy i sklepiki
tubylców czychajacych jak wyciągnąć z nas ostatnie euro to obraz Wenecji nieco
zblednie ale jest za to bliższy rzeczywistości.
Kolejna rzecz jaka przeraża w tym miejscu to powszechna
drożyzna a jednocześnie tandeta. Wenecjanie opanowali do perfekcji sztukę
bezczelnego dojenia turystów z pieniędzy.W
pobliżu restauracji należy zachować szczególną ostrożność, niektórzy
właściciele i kelnerzy do mistrzostwa opanowali sztukę zachęcania klienta to
odwiedzenia właśnie jego lokalu. Te umizgi, ten zalotny taniec wokół nas (a
może portfela) kończy się w momencie wystawienia rachunku...I jedyne na co
człowiek ma ochotę to opuścić to przeklęte miasto i nigdy nie wracać. Na
szczęście złapanie pociągu powrotnego to żaden problem pod warunkiem oczywiście, że
automat sprzedający bilety się nie zatnie i weneckim zwyczajem nie zeżre wam
pieniędzy. Miasto przyciąga ludzi bez przerwy, zapewniając nieskończony
strumień łatwych pieniędzy. Nie trzeba się starać skoro ludzie i tak
przyjadą...
Takie informacje trudniej znaleźć w popularnych przewodnikach dlatego znalazły się u mnie. A skoro rzeczywistoś jest jaka jest to co zrobić? gdzie jechać i utrzeć nosa chytrym wenecjanom? aaaa tego to się dowiecie już niebawem...
Pozdrawiam.
Aga
Fantastycznie czytało mi się Twój opis, wygląda na to że Wenecja bardziej zniechęca, niż zachęca do powrotów... tak więc z niecierpliwością czekam na kolejny wpis :)
OdpowiedzUsuńtłumy, tłumy, tłumy
UsuńByłam w Wenecji.Nie płynęłam niestety gondolą,ale miło było patrzeć na przepływające w dole i słuchać "o sole mio" gondoliera. Podobały mi się uliczki i wystawy przeładowane kolorowymi bibelotami.Z całą pewnością można je nazwać tandetnymi,ale tam mają swój niepowtarzalny urok. I te olbrzymie tabliczki czekolady...nigdzie więcej takich nie widziałam.Zachwycały i kusiły nawet mnie-choć smakoszem czekolady to ja nie jestem.
OdpowiedzUsuńNie miałam pieniążków,więc nie mam też stamtąd pamiątek...ale samo to że wypiłam tam cappuccino sprawiło,że poczułam się ekskluzywnie!
Tak to pamiętam...poza tym co oczywiście nam pokazałaś ;)
Ja też nie płynęłam gondolą i nawet ani razu nie słyszałam "o sole mio'
UsuńNie byłam w Wenecji, a marzy mi się wycieczka w te strony. Ciekawie czyta się Twoje spostrzeżenia:-)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Dziękuję:) Raz Wenecją z pewnością warto zobaczyć:)
UsuńAga - świetny turystyczny przewodnik:) Nigdy tam nie byłam, ale Twoje fotografie, opis, prawda i mity - bardzo miło mi się czytało. Wyobraziłam sobie te tłumy, umizgi, wiszące gatki nawet, zapach, cały ten klimat......czekam na cd. A moim faworytem jest foto nr 5 - ten kanał między wysokimi budynkami, super ujęcie:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie opisujesz i do tego te śliczne zdjęcia...chciałabym odwiedzić Wenecję. Twoje Agusiu uwagi i rady zachowam na pewno w pamięci. Tylko czy kiedyś się tam wybiorę?:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Małgosia
Witaj Agnieszko :)) dawno mnie u Ciebie nie było :(( Musze nadrobić wszystkie zaległości. Zaraz siadam i czytam :)) Dorota
OdpowiedzUsuńWitaj, witaj , miałaś długie wakacjeeee od bloga, a za spacer dzięki i ostrzeżenia, ale tak tam jest dużo osób powtarza to samo co Ty pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze w Wenecji nie byłam. Bardziej pociągała mnie Toskania i to od niej zaczęliśmy zwiedzanie Italii. Ale na Wenecję też przyjdzie pora :)
OdpowiedzUsuńCałe Włochy są piękne!
UsuńNa jednym wdechu przeczytałam:))) A zdjęcia cudne...ach...rozmarzyłam się...
OdpowiedzUsuńDługo Cię nie było!!!!
Wenecja :) byłam tam chyba z 5 razy i pojechałabym w to miejsce kolejne pięć :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam, uwielbiam :) szczególnie tajemnicze uliczki poza szlakiem turystycznym :)
no i w końcu post na blogu :)
A jak dla mnie za dużo ludzi i wolę odwiedzić kolejny raz Neapol niż Wenecję.
UsuńOj jak letnio, pięknie wręcz. Z przyjemnością obejrzałam Twoje zdjęcia bo u mnie straszna plucha, zimno a o lecie już zapomniałam :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, fajnie opisałaś piękne miasto:) Nie byłam tam ale marze by zwiedzić , zawsze wszystko wyglada inaczej na fotkach niż w rzeczywistości. Mam nadzieję, ze kiedyś mi się uda:)
OdpowiedzUsuńPiękne wakacje. Choć te tłumy faktycznie przerażające. Jest jakieś "po sezonie" w Wenecji czy ten tłok trwa cały rok? Zrymowało mi się niechcący;) Czekam na kolejny wpis:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie chyba nie ma "po sezonie: w Wenecji
Usuńpiekne zdjecia, dobrze ze masz dystans do wielu pulapek turystycznych- wtedy sam wypoczynek jest przyjemniejszy a miejsce daje wiecej pozytywnych wrazen!!!!!!!!!!! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńania
Oj już prawie nie pamiętam jak wygląda w Wenecji i jaka ona piękna... to było tak dawno, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBrakowało mi Twoich postów:) Cieszę się, że jesteś z powrotem:)
OdpowiedzUsuńbyłam 15 lat temu:))) ale ten czas leci, a Wenecję jak widzę jeszcze piękniejsza!
OdpowiedzUsuńpięknie opisane;o) pozdrawiam ciepło Piecyk
OdpowiedzUsuńWłoskie słońce....jak to cudnie brzmi, teraz gdy lada dzień pogoda ma się załamać....
OdpowiedzUsuńŁadne zdjęcia:)
Piękne foto wspomnienie wakacji= czekam na kolejny bardzo praktyczny i przydatny opis :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marta.
Lubimy Wenecje i staramy sie unikac "dojenia";)
OdpowiedzUsuńA najbardziej podobalo sie nam "nasze zgubienie".Krecilismy sie po uliczkach, spotykajac sie ciagle z podobnie zgubiona para. Oni wl ewo, my w prawo, za chwile znowu na siebie wpadamy i tak , kilka razy.
Wyadowalismy w koncu wspolnie, w barze, gdzie siedzielismy do bialego rana saczac grappe i unicum.
Piekne wspomnienie;))
Pozdrawiam:))
Uwielbiam Włochy...dzięki za rady, dotyczące Wenecji ;-)
OdpowiedzUsuńOstatnio właśnie tak zwiedzałam Wenecję - zaułkami :)
OdpowiedzUsuń